w ogóle jakieś takie... nie bardzo... "defetystyczne"!<br>- No i co pani na to?<br>- "Jeśli tak pan uważa", powiedziałam spokojnie, "to niech pan to zatrzyma".<br>- Asekuranctwo - stwierdziłem.<br>- Możliwe. Choć, z drugiej strony, czasem jest lepiej ustąpić, zwłaszcza w niewielkiej sprawie, by kiedy indziej wygrać... coś znacznie ważniejszego.<br>- Ciekawy jestem, co - rzekłem wyzywająco.<br>- Harmonijną współpracę - odparła z kamienną twarzą. - Nie mówiąc już o czymś takim - spojrzała na mnie twardo - by móc cię wyciągnąć z opałów, w jakie przez swój "maksymalizm", czyli najczystszą głupotę, wpadłeś u pani biolog.<br>- Ona mnie obrażała! - zapiałem histerycznie. - I z pani... podkpiwała - dodałem lizusowsko.<br>- I co, mój niezłomny rycerz