zmydlona od pian. Łodzi nie było widać, tylko powoli obracające się ściemniałe pod słońce trójkąty połatanych żagli błąkały się skrajem nieba jak zerwane latawce.<br>Odwróciwszy głowę chłonął surowy profil Margit, przysłonięty rozwianymi włosami, niebieskawa zieleń zmrużonych oczu migotała szczęściem. Usta lekko się rozchylały w głębokim oddechu, drobne piersi, ledwie osłonięte, wyzywały spod namokniętego kostiumu kąpielowego.<br>Rozpłynęły się, przepadły zatłoczone zaułki Starego Delhi, tłum prący ślepo, nawała ciał, o które musieli się ocierać, by przejść ulicą, dławiący odór rynsztoków, uryny, trociczek, fermentujących łupin z owoców, pachnideł, swąd płonącego masła w wotywnych kagankach i kuchenny olej palmowy, który wżerał się we włosy, tkwił