Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
w Esfahanie zwracaliśmy się: panie profesorze, o tym Conradzie,
a tymczasem już dawno opuściliśmy Port Said, wkrótce brzegi zniknęły nam z oczu i płynęliśmy przez zielonkawobłękitne morskie pustkowie, i stałem samotnie przy burcie, a słońce, jakby chcąc mnie oszczędzić, nie kwapiło się do zenitu, a tchnący od wody chłód łagodził wzbierający upał, i wyobrażałem sobie, że stoję na mostku kapitańskim i śledzę szlak, który tym razem prowadzi na wyspy wschodnioazjatyckiego archipelagu, i nigdy przedtem nie byłem jeszcze na statku pierwszym po Bogu,
jednakże w dumę wkradał się niepokój: czy podołam, czy załoga uzna moje prawo do zwierzchnictwa, bo oprócz siebie samego
w Esfahanie zwracaliśmy się: panie profesorze, o tym Conradzie,<br>a tymczasem już dawno opuściliśmy Port Said, wkrótce brzegi zniknęły nam z oczu i płynęliśmy przez zielonkawobłękitne morskie pustkowie, i stałem samotnie przy burcie, a słońce, jakby chcąc mnie oszczędzić, nie kwapiło się do zenitu, a tchnący od wody chłód łagodził wzbierający upał, i wyobrażałem sobie, że stoję na mostku kapitańskim i śledzę szlak, który tym razem prowadzi na wyspy wschodnioazjatyckiego archipelagu, i nigdy przedtem nie byłem jeszcze na statku pierwszym po Bogu,<br>jednakże w dumę wkradał się niepokój: czy podołam, czy załoga uzna moje prawo do zwierzchnictwa, bo oprócz siebie samego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego