o skrzydłach, które mogłyby mi znowu być dane, usłyszałem naraz dziwny szum, jakby głos wielu wód, a gdy obejrzałem się za siebie, zobaczyłem, jak na pięknie tkanym esfahańskim dywanie nadlatuje mój druh Hamid i zatrzymuje się, i zaprasza mnie, a gdy stoję już obok niego, wypowiada zaklęcie i dywan znów wzbija się wysoko w powietrze,<br>i nie kieruje się na szlaki, jakie wybierałem dla siebie, lecz leci wprost do Esfahanu, do domu pod morwą,<br>a ja wiedziałem, że to dom zakazany, którego progów pod karą wiecznego potępienia nie ma prawa przekroczyć szczery wyznawca Proroka, lecz my, ja i Hamid, wślizgujemy się