w tym szczęściu zawierał, równie niewinnie jak koty, wędrując za smugą słońca, pragną drzemać letnim popołudniem na parapecie. Była w nim leniwa czułość i dla niej, i dla siebie.<br>Gwar rozmów szumiał przyjaźnie, tłum gości stał się nagle nieważnym tłem upragnionego spotkania.<br>- Grace - mówił półgłosem - pomyśl czasem o mnie.<br>- Nie - wzdrygnęła się - za nic.<br>Spostrzegłszy, że się żachnął, pogłaskała mu dłoń.<br>- Chyba nie chcesz, żebym cierpiała? Ten ślub jest jak okute wrota, niech się już raz zatrzasną...<br>Mówiła spiesznie, trochę do własnych myśli. Nagle ścisnęła za końce palców, wbiła paznokcie.<br>- Ale jutro ty też będziesz. I pojutrze... Gdybym ci mogła rozkazać: wyjedź