biesiadą w świątyni boga Dagona. Był to wysoki gmach, oparty na potężnych słupach. Przestronny dziedziniec otaczały kolumny, parterowe portyki i piętrowe loggie. Było tam tłoczno i gwarno od wesołych biesiadników. Filistyni, zapamiętali miłośnicy festynów i libacji, nie tylko pili wino, lecz byli również zamiłowanymi piwoszami. Hulanka szła na całego, rozgwar wzmagał się z minuty na minutę, a służba niemało musiała się nakrzątać, by zdążyć z napełnianiem pucharów.<br>W pewnej chwili rozochoceni biesiadnicy zażądali, by Samson zabawił ich muzyką. Sprowadzono go przeto z lochu i wciśnięto mu do rąk siedmiostrunową harfę. Ociemniały wielkolud, przybity hańbiącym mozołem przy żarnach, stanął w świątyni nie opodal