Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
z Jurikiem po arbuzy. Może nas nie być całą noc. Powiedz matce Jurika, że my obaj poszli. Cześć".
Dzień był rześki, słońce późnojesienne przyjemnie przygrzewało w plecy. Do odległego kołchozu wiódł słabo wyjeżdżony trakt, mało kto tędy wędrował, nie spotykali nikogo. Step był pusty jak okiem sięgnąć. Szli na przyboś, wzniecając obłoczki pyłu. Stopy mieli stwardniałe od biegania na bosaka całe lato. Wśród traw skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla ryb. Były tak samo żółte jak płowy step. Czasem płoszyli wygrzewającą się w piachu jaszczurkę, z pręgą na grzbiecie. Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych
z Jurikiem po arbuzy. Może nas nie być całą noc. Powiedz matce Jurika, że my obaj poszli. Cześć".<br>Dzień był rześki, słońce późnojesienne przyjemnie przygrzewało w plecy. Do odległego kołchozu wiódł słabo wyjeżdżony trakt, mało kto tędy wędrował, nie spotykali nikogo. Step był pusty jak okiem sięgnąć. Szli na &lt;orig&gt;przyboś&lt;/&gt;, wzniecając obłoczki pyłu. Stopy mieli stwardniałe od biegania na bosaka całe lato. Wśród traw skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla ryb. Były tak samo żółte jak płowy step. Czasem płoszyli wygrzewającą się w piachu jaszczurkę, z pręgą na grzbiecie. Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego