prowadzi dwóch<br>towarzyszy znanymi sobie ścieżkami. Zachowując ostrożność,<br>idą ku granicy, którą udaje im się w końcu przekroczyć.<br>Kierują się teraz do wioski Poloma. A więc już Słowacja. Nad<br>ranem o godzinie czwartej znaleźli się w lesie.<br> Nieludzko zmęczeni, kryją się w krzakach i oczekują na<br>przyjazd samochodu. Mija godzina, wzrasta zdenerwowanie,<br>a samochodu wciąż nie ma.<br> Mieli już wychodzić z ukrycia, gdy nagle usłyszeli warkot<br>motoru i zobaczyli światła reflektorów. Samochód zbliżył się,<br>zatrzymał, zgasił światła i znów zapalił - to umówiony znak<br>rozpoznawczy. Na wszelki wypadek Frączysty wyszedł sam,<br>poznał kierowcę - Słowaka, Józefa Hudeca. Uścisnęli sobie<br>dłonie. Okazało się, że