wierzyły wszystkie ptaki,<br>Więc zrozumiałem, że to - bóg...<br><br>Czarował drzewa ócz błyskotem,<br>Piersią, do której wichry lgną -<br>I kusił mnie niewiedzą o tem,<br>Co było we mnie - tylko mną...<br><br>Pan ośnieżonej w dal przyczyny<br>Poprzez ślepotę mroźnych cisz<br>Patrzał w wądoły i w niziny,<br>Co mu się śniły wzwyż i wzwyż!<br><br>A kiedy poblask wziął od słońca<br>I w nicość zalśnił - błędny wskaz -<br>Pojąłem wszystko aż do końca<br>I uwierzyłem jeszcze raz!</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PSZCZOŁY</><br><br>W zakamarku podziemnym, w mieszkalnym pomroku,<br>Gdzie zmarły, zamiast dachu, ma nicość nad głową,<br>W pewną noc Wiekuistą, a dla nas - Lipcową<br>Coś zabrzękło... Śmierć słyszy i przynagla