już do oklasków dla Polaka za zwycięstwo w tej wesołej walce, Leonard na czterdzieści sekund przed końcowym sygnałem strzelił rzadko spotykanym pod koniec walki szybkim, celnym lewym sierpem i powalił Rybickiego na ziemię. Wszyscy posmutnieli w mgnieniu oka, i to nie tyle dlatego, że nasz pięściarz upadł na matę, ile z żalu za czymś, co traktowali jako wspaniałą zabawę. Okazało się znienacka, że ci panowie walczyli naprawdę. <br>Końcówka była doprawdy dramatyczna. Oszołomiony Rybicki z pewnością nie byłby zdolny do prowadzenia walki, gdyby nie niecierpliwość Leonarda, utrudniającego ringowemu liczenie i pomoc trenera Szczepana. Pomoc, dodajmy, sprzeczna z przepisami. Myślę, że wszyscy, którzy