tych kilometrów tam i z powrotem - selekcja była co godzina.<br><br>Przy pracy spotykałyśmy męskie komanda. SS-mani nie mogli stać w jednym miejscu, musieli chodzić. Gdy odeszli, jeden Polak wsunął mi w rękę kromkę chleba. Byłam najmłodsza, najmniejsza, może dlatego. Miał na szyi krzyżyk na sznurku i powiedział, że jest z Krakowa. Wysoki, ze dwadzieścia lat, ja go widzę do dziś. Spotykałyśmy bardzo wielu jeńców sowieckich, przecież Niemcy brali ich jak kurczaki. Powiedziałam jednemu, że mój ojciec służył w rosyjskim wojsku. Na drugi dzień pokazał mi kupkę kamieni - diewuszka, diewuszka, wot tam. Znalazłam kawałek chleba. Oni budowali Truppenlazarett dla niemieckich żołnierzy, wielkie