krzyków i kobiecych zawodzeń, jacyś ludzie podnosili mnie z ziemi kleszczowymi uchwytami rąk, ktoś mnie szturchał i lżył, Rita leżała na łóżku we krwi, dwie kobiety cuciły ją i obmywały jej głowę szmatami moczonymi w wiadrze wody, jej matka całowała ją po nogach zwisających z łóżka. Podobno, pchnięta przeze mnie z całej siły, upadła na łóżko i uderzyła głową o żelazną poręcz. Podobno biłem ją jeszcze leżącą. W to nigdy nie uwierzę. Ale, skoro Bóg był świadkiem tego co zaszło, zna równie dobrze jak ja prawdę przed którą w ciągu czterdziestu lat uciekałem, której się przez czterdzieści lat bałem, która jest zbyt straszna