Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
wysokopienne, romantyczne, osiołki zaprzężone do dziwnych, krótkich wozów o kolosalnych kołach, podmiejskie, stare wille-pałace, upozowane na wzgórzach, akwedukty zawsze pojawiające się w oddaleniu od szosy, poprzerywane, czyste w linii. Napatrzywszy się temu światu, przenosiłem spojrzenie do wnętrza auta, na towarzystwo, z którym jechałem. Było włoskie, wybuchało śmiechem co chwila, z czego, pojęcia nie miałem. Eksplodował za lada słówkiem, kryjącym w sobie najpewniej albo aluzję, albo umowną dokuczliwość, jak to w zgranych paczkach: Najstarszy z całej kompanii był Wieśniewicz, barczysty, piękny. Coraz to rzucał jakiś żart, przyjmowany owacyjnie. Wsiadając do wozu byłem przekonany, że moja sąsiadka to Sandra, jego żona. Miała to
wysokopienne, romantyczne, osiołki zaprzężone do dziwnych, krótkich wozów o kolosalnych kołach, podmiejskie, stare wille-pałace, upozowane na wzgórzach, akwedukty zawsze pojawiające się w oddaleniu od szosy, poprzerywane, czyste w linii. Napatrzywszy się temu światu, przenosiłem spojrzenie do wnętrza auta, na towarzystwo, z którym jechałem. Było włoskie, wybuchało śmiechem co chwila, z czego, pojęcia nie miałem. Eksplodował za lada słówkiem, kryjącym w sobie najpewniej albo aluzję, albo umowną dokuczliwość, jak to w zgranych paczkach: Najstarszy z całej kompanii był Wieśniewicz, barczysty, piękny. Coraz to rzucał jakiś żart, przyjmowany owacyjnie. Wsiadając do wozu byłem przekonany, że moja sąsiadka to Sandra, jego żona. Miała to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego