łososiem z półmiska "tamtych". Wtedy Marta odsuwała krzesełko i z krzykiem uciekała, tupiąc: <br>- Nie chcę, nie chcę, nie potrzebuję! <br>Nie mogła zasnąć, póki zatrzask nie zazgrzytał, póki nie zaszumiały <page nr=138> w przedpokoju jedwabie i Władyś skrzypiąc lakierami nie przeszedł do jadalni. Węszyła usilnie zapach Violettes de Parme; później zaciskała pięści i z głową pod poduszką płakała. <br>Musiała raz Marta bardzo długo czekać na szumiący, wonny powrót tamtych. Wiedziała, że matka z bratem są na koncercie Hubermana. Od wielu dni była o tym mowa, trwały przygotowania toaletowe, zabiegi o bilety, irytacje. Wreszcie odeszli - <orig>zgorączkowani</> - o wpół do ósmej, Róża z aksamitnym niebieskim woreczkiem w