też redagowałem ją, wszystko jedno, i kaziłem słowo boskie własnymi słowami profana. Ale, na litość boską, skoro moje ubogie słowa były nieodróżnialne od Objawienia specjalnego Wysłannika bożego, to cóż to oznaczało? Jakie świadectwo wystawiały one jakości nadziemskiej poezji? Słuchaj, przysięgam, byłem wstrząśnięty do głębi. Co innego być sceptycznym cwaniakiem i z lekka podejrzewać szwindel [<foreign>funny business</>] a co innego przekonać się, że się ma rację'. <gap>". (Str. 363-368)</>. Przytoczyłem ten fragment, bo jest on nader istotny dla oceny głębszych korzeni "sprawy Rushdiego". W przeciwieństwie do ahistorycznych partii "burdelowych", ustanawiających frywolny paralelizm między żonami proroka i prostytutkami, a który można uznać za czystą