Tołstaja, do Burcewa, do Niemirowicza-Danczenki, wreszcie do Riepina, którego znał osobiście. Zarieczycha jednak nadal działała bezkarnie, a biedna Liza gasła z tygodnia na tydzień.<br><br>- A z tymi skargami to różnie bywa: "Na złodzieju czapka gore..." - dodała Zarieczycha, zanosząc się śmiechem i kaszlem równocześnie.<br><br>Ojcu krew uderzyła do twarzy i z lekka zacinając się, jak zwykle, gdy był bardzo zdenerwowany, powiedział z naciskiem:<br><br>- Czy pam zdaje sobie sprawę z tego, że bezkarnie popełnia pani morderstwo?<br><br>Zarieczycha stuknęła gniewnie laską w podłogę:<br><br>- Pan jest innej wiary!... Pan tego nigdy nie zrozumie!<br><br>- Jestem nie tylko innej wiary, ale także innego światopoglądu, innych zasad - odrzekł