ludzie w wiek dwudziesty, nie czuli się awangardą i nie byli zmuszeni dokonywać w gorączce, bez doświadczeń, ostatecznych wyborów.<br><br>Wieczory nad Olzą, w pięknym salonie z weneckimi oknami wychodzącymi na rzekę i cieniste drzewa były też inne klimatem niż tamte, z lat dzieciństwa Ryszarda, gdy Stanisław w zagorzałych dyskusjach atakował z pasją zmurszałe stosunki społeczne, ślimacze tempo podejmowanych reform: "plasterków na zaropiałe rany". W domu Ryszarda i Jadwigi zawsze spokojnie prowadzono rozmowy. Jedynie kilka przedmiotów mogło przywodzić gospodarzom na myśl tamten gwałtowny czas; pod tą samą lampą, u góry osłoniętą seledynem klosza, obejmującą łagodnym kręgiem zebranych u stołu, siadywał Stasza, z tego