w pana leśniczego łóżku, tylko pościel przewleklim...<br>Późną wiosną tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego roku Ewelina wybrała się na konną przejażdżkę w okolice, w których jeszcze nie była. Tadeusz nie pozwalał jej zapuszczać się zbyt daleko samej w las, gdyż obawiał się, że utknie gdzieś w bagnach, jeździła więc obrzeżami. I wcale z tego powodu nie narzekała, było tu bowiem przepięknie, kwitły właśnie czeremchy rozsiewając dookoła narkotyczny, słodkawomdły zapach. Pola zazieleniły się już, a posiane przez robotników leśnych łubiny na zrębach wyglądały jak porozkładane w lesie dywaniki: żółte, fioletowe, białe. Wiedziała już, że to wysiewanie łubinów nie służyło dodawaniu urody zakątkom leśnym, ale było przygotowaniem