owoce. Gołębie i huk wzbijają się nad kolejne piętra, gdzie cichszy już zgiełk ulicy miesza się od góry z coraz wyraźniejszym wizgiem pasażerskich odrzutowców, co pół minuty przeciągających niewidzialnym korytarzem w stronę La Guardii. A na południu, w dole Hudsonu, po stronie, z której nadciągają kolejne airbusy, widać nawet stąd, z wysokości stu i dwustu metrów, jak do kamiennych osypisk pośrodku długiej wyspy przybliża się biały sarkofag wycieczkowego transatlantyku.<br><tit>W każdym porcie po torcie</><br>Z odległości dziesięciu kroków, za brudną panoramiczną szybą nadbrzeżnej poczekalni, okrętowa biel ujawnia wszystkie swoje skazy, guzy nitów, rdzawe zacieki, martwą chropowatość, przywodzącą Carlosowi na myśl odwieczny osad