twardych jak suchary marynarskie.<br>Kundla należało zwabić, a potem uwolnić od łańcucha, <br>wrzasku kwok i dławiącej woni chlewu. Gospodyni na złość, <br>kundlowi - jak myślał - dla pełni niezależnego <br>od nikogo szczęścia, sobie dla uciechy. Nie lubił gospodyni <br>ani łańcucha. Że ludzie się żrą - proszę <br>bardzo, można nawet patrzeć i słuchać, zabawa za <br>darmo, ale kto im dał prawo znęcać się nad psami?<br>Kundlowi działa się krzywda, tego Adam był pewny. Łańcuch <br>nie za długi, marne trzy metry, do tego smród gnoju i tuż <br>sztachety kurnika. Ani pognać, dokąd się chce, a choćby <br>tylko postraszyć ślepawe pierzaste tałatajstwo bezkarnie <br>obnoszące swą kurzą głupotę po