jak małpa skakałbyś wokoło!<br>Więc przestań krzywić głupi pysk swój<br>i mnie ucałuj, a nie pyskuj!<br>Tu Szmaciak padał mu w ramiona<br>i wołał: Chłopie, niech ja skonam!<br>Chociaż masz ozór zadzierzysty,<br>to my - kamraty! Vivat Skisłe!<br><br>Lecz choć był Szmaciak tak otwarty,<br>z wolna zaczęły Rurki żarty<br>zachodzić mu za grubą skórę;<br>a wraz z tym myśli też ponure<br>zaczęły mu się we łbie lęgnąć,<br>że Rurka może władzy sięgnąć,<br>że go oszukać chce jak nieraz,<br>że to jest chciwiec, łotr i sknera,<br>że go kantuje przy podziale<br>dochodów z kombinatu stale,<br>że jest podstępnym, groźnym gadem,<br>co zawsze knuje fałsz