tam przy nogach. Był to najgorętszy serdeczny gest, jaki pamiętam pomiędzy nimi. Tak, dopiero kiedy on spoczął pod murem, w malowniczym miejscu, które sobie wyszukał - pielgrzymki na cmentarz stały się stałym zwyczajem. Musieliśmy stanowić dość osobliwą trójcę. Najczęściej ja z mamą pod ramię, mama ze swoją kulą... Flora dwa kroki za nami... "Czemu tak z tyłu<br> <page nr=15><br> idziesz, Flora, chodź razem z nami", mówiła mama... "Nie, nie, tak jest dobrze", odpowiadała Flora. Ta wymiana zdań powtórzyła się wielokrotnie... Rozwijały się zawsze jakieś tematy - powtarzały się dość charakterystycznie w powiązaniu z mijanym krajobrazem. Wraz z pejzażem zmieniały się także nastroje. Do cmentarza: na prostej