w powietrze. Po kilku minutach zajęcie to go znudziło, wobec czego schował szablę i myśli skierował wpierw na maciorę Kunegundę, a potem na mapę Lechistanu w antykwariacie, którą chętnie by kupił, żeby zawiesić w sali rycerskiej. Nagle coś u stóp pagórka zwróciło jego uwagę. Siedział przez jakiś czas bez ruchu, zaabsorbowany widokiem. Wreszcie, jakby upewniony, potrząsnął Zbyszkiem i szepnął:<br>- Patrz, tam w dole.<br>- Co? - mruknął po chwili Zbyszek. - Nic nie widzę.<br>W poświacie księżyca wszystko wydawało się obce i tajemnicze.<br>- Głupi! Tam, koło tych krzaków.<br>Nim Zbyszek zdołał odpowiedzieć, rotmistrz wstał, wyciągnął szablę wysoko ponad głowę, ryknął przeraźliwie i pogalopował w