dużo<br>złota, ze zmartwienia wypili więcej wódki i posnęli. Wtedy to właśnie<br>Wiśniowski skorzystał z okazji. Przepalił więzy węgielkiem z ognia,<br>zabrał torbę, w której bandyci trzymali część łupu wraz z jego<br>zegarkiem i pieniędzmi, po czym czmychnął z obozu. Mimo pościgu udało<br>mu się dotrzeć do miasta, gdzie natychmiast zaalarmował policję. Z<br>torby bandytów zabrał tylko swoją własność, a resztę złożył w depozycie<br>policji.<br> - No, no! Widzę, że ten Wiśniowski był nie lada ryzykantem - wtrącił<br>ze śmiechem Bentley. - Czy Korzeliński, którego książkę czytałeś, miał<br>także podobne przygody w Australii?<br> - Korzeliński poszukiwał złota i chociaż niewiele go znalazł, przeżył<br>tu niejedno