Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
z bajki o zielonej wodnicy.

- My chcemy do stawu! - zarechotały chórem żaby.
Skakały przy tym tak wysoko, że pochód ich przypominał
żabi cyrk, jeśli taki gdziekolwiek istnieje.

Raki wędrowały w milczeniu w pewnym odstępie.

Nie wydawały żadnych dźwięków, z trudem powłócząc
kleszczami. Była ich nieprzebrana wprost ilość, niemal
tyleż co żab, a może nawet jeszcze więcej. Niektóre
spośród nich, zapewne z wysiłku i ze zmęczenia,
porobiły się zupełnie czerwone, jakby je kto polał
wrzątkiem.

Nie mogłem oderwać oczu od tego widoku, przypomniałem
sobie jednak o nieszczęśliwych rybach, pozostawionych bez
wody, przeprosiłem więc Królewnę Żabkę i chciałem
już odejść, lecz zatrzymał mnie
z bajki o zielonej wodnicy.<br><br>- My chcemy do stawu! - zarechotały chórem żaby. <br>Skakały przy tym tak wysoko, że pochód ich przypominał <br>żabi cyrk, jeśli taki gdziekolwiek istnieje.<br><br>Raki wędrowały w milczeniu w pewnym odstępie.<br><br>Nie wydawały żadnych dźwięków, z trudem powłócząc <br>kleszczami. Była ich nieprzebrana wprost ilość, niemal <br>tyleż co żab, a może nawet jeszcze więcej. Niektóre <br>spośród nich, zapewne z wysiłku i ze zmęczenia, <br>porobiły się zupełnie czerwone, jakby je kto polał <br>wrzątkiem.<br><br>Nie mogłem oderwać oczu od tego widoku, przypomniałem <br>sobie jednak o nieszczęśliwych rybach, pozostawionych bez <br>wody, przeprosiłem więc Królewnę Żabkę i chciałem <br>już odejść, lecz zatrzymał mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego