Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
wdziewam kapelusz, rękawiczki, wspieram się o głowę Meduzy.
- Dzięki za gościnę - uśmiecham się ze smutkiem. - I jeszcze raz: najlepszego Nowego Roku, mój Franciszku.
Mija dopiero trzydziesta dziewiąta minut a nowej doby, nowego miesiąca i roku.
Jestem sam i samotny.
Miasto opustoszało.
Nie zaczęły się jeszcze noworoczne pielgrzymki z zabawy na zabawę, z lokalu do lokalu, od stołu do stołu. Nie wspominając o łóżkach.
Samotnie wędruję w stronę "Trzech Koron" - przez opustoszałe Planty, koło Wawelu, w dół, ku Kazimierzowskiej dzielnicy.
Samotność i pustkę nocnej ciszy zaczynają już mącić szmery i szepty spływających z drzew, dachów, krzewów pierwszych kropel odwilży.
Halny z gór
wdziewam kapelusz, rękawiczki, wspieram się o głowę Meduzy.<br>- Dzięki za gościnę - uśmiecham się ze smutkiem. - I jeszcze raz: najlepszego Nowego Roku, mój Franciszku.<br>Mija dopiero trzydziesta dziewiąta minut a nowej doby, nowego miesiąca i roku.<br>Jestem sam i samotny.<br>Miasto opustoszało.<br>Nie zaczęły się jeszcze noworoczne pielgrzymki z zabawy na zabawę, z lokalu do lokalu, od stołu do stołu. Nie wspominając o łóżkach.<br>Samotnie wędruję w stronę "Trzech Koron" - przez opustoszałe Planty, koło Wawelu, w dół, ku Kazimierzowskiej dzielnicy.<br>Samotność i pustkę nocnej ciszy zaczynają już mącić szmery i szepty spływających z drzew, dachów, krzewów pierwszych kropel odwilży.<br>Halny z gór
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego