A potem Weiser i Elka pożegnali się z nami, ale nie jakoś specjalnie, tylko jak zwykle: "No to cześć!", i poszli pod górę razem. Sam już nie wiem, czy trzymali się za ręce, czy nie, ale wobec tego, co wydarzyło się następnego dnia, jest to rzecz o drugorzędnym znaczeniu. Poszli zabawiać się w doktora? - jakby powiedział Szymek. Nie sądzę. Być może spędzili tę noc w piwnicy cegielni, gdzie ona grała na fletni Pana, a on tańczył, padał na ziemię, mówił niezrozumiałe słowa i lewitował. Być może włóczyli się całą noc po lesie albo przesiedzieli aż do świtu na którymś ze wzgórz