dokonywałem wysiłku pamięci, by widzieć ją żywą, niezastygłą w jakimś przypadkowym czy upozowanym geście, ale naturalnym ruchu napinającym mięśnie, w rozchyleniu warg, w uniesieniu ręki, w stawianiu kroków, w budzeniu się uśmiechu w oczach i na twarzy, nim jeszcze pojawił się na ustach, w sprężeniu nóg i ramion podczas pływania żabką w Serecie,<br>i płynąc naprzeciwko, zbliżaliśmy się do siebie i już-już miałem dotknąć czołem jej czoła, kiedy dotknął go swoim siedzący naprzeciw Obi,<br>i zaczął mi opowiadać o gwałtownym deszczu, który przespałem, o jesiennej ulewie, która zatopiła na krótko wszystko dokoła, tak że wydawało się, że tory jakby unosiły