odwołać<br>na front wschodni.<br> Hoess to był taki geniusz w wiadomym fachu.<br> Tak to było... - zasępił się markiz.<br> - Oni swoich wariatów truli tlenkiem węgla.<br> Grubo przedtem.<br> - Więc czadem, tak? - wyrwało mi się, jakby akurat to uściślenie<br>było najważniejsze, widocznie odezwał się we mnie mój ojciec, prawnik, którego <br>też mi wojna zabrała.<br> - Czadem, spalinami.<br> Czasem wykańczali zastrzykiem, mógł być fenol - markiz przełknął<br>ślinę, rozglądając się podejrzliwie na boki, przechodziliśmy akurat<br>przed zamkniętym gabinetem, świątynią Zeusa i jego kapłanek.<br> - Większość psychiatrów, profesorów, autorytetów przymknęła na to<br>oczy... - donosił mi markiz poufnym tonem.<br> <page nr=162><br> - Skracali istotom godnym litości ich pełne udręki życie, tak<br>właśnie pochwalił