Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 47
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
siedział mój mąż. Zatrzymaliśmy się na parkingu za "Jubilatem". Dwie-trzy minuty później podjechał do nas czerwony BMW. Marek B. kazał mi przesiąść się do jego samochodu. Gdy stanowczo odmówiłam, powiedział że nie ma o czym mówić. Z piskiem opon odjechali.
Czyniła sobie wyrzuty. Może powinna był wsiąść. - Mąż stanowczo zabronił mi. Miał chyba rację.
Wracali do Zakopanego. - Dojeżdżaliśmy do Poronina, gdy zadzwoniła komórka. Ten bandyta pytał mnie, czy nie zmieniłam zdania. Powiedziałam, że mam w nosie jego samochód. Odłożyłam słuchawkę. Telefonował jeszcze dwa razy. Nie odbierałam. Wtedy dopiero wyczułam, że to ja jestem górą.
Nazajutrz krakowscy policjanci poradzili mi, żeby
siedział mój mąż. Zatrzymaliśmy się na parkingu za "Jubilatem". Dwie-trzy minuty później podjechał do nas czerwony BMW. Marek B. kazał mi przesiąść się do jego samochodu. Gdy stanowczo odmówiłam, powiedział że nie ma o czym mówić. Z piskiem opon odjechali.<br>Czyniła sobie wyrzuty. Może powinna był wsiąść. - Mąż stanowczo zabronił mi. Miał chyba rację.<br>Wracali do Zakopanego. - Dojeżdżaliśmy do Poronina, gdy zadzwoniła komórka. Ten bandyta pytał mnie, czy nie zmieniłam zdania. Powiedziałam, że mam w nosie jego samochód. Odłożyłam słuchawkę. Telefonował jeszcze dwa razy. Nie odbierałam. Wtedy dopiero wyczułam, że to ja jestem górą.<br>Nazajutrz krakowscy policjanci poradzili mi, żeby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego