stare groby się skończyły, odkopywano młodsze, korzystając z faktu, że rodziny zmarłych nie wywiązały się z opłat. Na mokrych, gliniastych pryzmach walały się zbutwiałe kawałki odzieży i przegniłych desek, resztę zbierano do skrzynek i wywożono. Po wielu interwencjach oddano cmentarz syfilityków, ochotnicy z przytułku wycięli wszystkie drzewa, teren rozkopali i zabronowali. Ktoś zwiózł szlakę, rozsypano ją na głównej alei. <br>Cmentarz syfilityków, podobnie jak cmentarz komunalny, zajmował niewielki obszar i nikt z przytułku nie mógł być pewien, czy za rok znajdzie się tam jeszcze miejsce, czy nie trzeba będzie, wzorem cmentarza komunalnego, przenosić go znów gdzie indziej. Nikt się tutaj nie łudził