przez naczelnego inżyniera, dokonywał nadludzkich wysiłków, walcząc tak o uratowanie pracowni, jak i o zachowanie własnych, zdrowych zmysłów. Aż nadszedł wielki dzień. Tak wielki i tak wspaniały, że wszystkie inne, dotychczas przeżyte, wielkie dni poszły w zapomnienie i przestały się liczyć.<br>Wielki dzień rozpoczął się zwykłym, prozaicznym dźwiękiem telefonu, który zabrzmiał na biurku kierownika pracowni.<br>Kierownik pracowni siedział właśnie w towarzystwie naczelnego inżyniera i obaj w ponurym, pełnym przygnębienia nastroju rozpatrywali dwie nader niemiłe sprawy. Sprawę planów prac, przewidzianych na następny rok, który przedstawiał się niezbyt różowo, i sprawę Lesia, który prezentował się jeszcze gorzej niż rok.<br>- Utalentowany to on jest