Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
ciebie. I duszne zachcenie wzmogło się tak dalece, że pomarszczyło muślinową zasłonę, a kształty zatraciły się zupełnie mojemu oku i znów poderwał mnie gwałtowny dreszcz: zerwać się i popędzić. Ale ledwie uniosłem się nieco, zdałem sobie sprawę, że nie mam dokąd popędzić, bo żadna ukochana nie istnieje, a tylko duszne zachcenie, domagając się popędzenia, zwodzi mnie i podsuwa mi kusicielsko syntetyczną wizję nie istniejącej kochanki. Znów jęknąłem głucho, a muślinowa zasłona wygładziła się i niby po mieniącej się wieczorem tafli jeziora mignęły blade cienie łóżek.
Przymknąłem mocno powieki z nadzieją, że znów popadnę w sen, który do rana strawi niepokój zachcenia
ciebie. I duszne zachcenie wzmogło się tak dalece, że pomarszczyło muślinową zasłonę, a kształty zatraciły się zupełnie mojemu oku i znów poderwał mnie gwałtowny dreszcz: zerwać się i popędzić. Ale ledwie uniosłem się nieco, zdałem sobie sprawę, że nie mam dokąd popędzić, bo żadna ukochana nie istnieje, a tylko duszne zachcenie, domagając się popędzenia, zwodzi mnie i podsuwa mi kusicielsko syntetyczną wizję nie istniejącej kochanki. Znów jęknąłem głucho, a muślinowa zasłona wygładziła się i niby po mieniącej się wieczorem tafli jeziora mignęły blade cienie łóżek.<br>Przymknąłem mocno powieki z nadzieją, że znów popadnę w sen, który do rana strawi niepokój zachcenia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego