przyjęciu, a potem jej wielkie wejście, za każdym razem w innym, ale równie starannie dobranym stroju. Byłem jej Szeherezadą, opowiadałem o sobie, filmach, książkach, znajomych, a ona wpatrywała się we mnie, zapewne odczytując jakieś strzępy z ruchów warg. Zacząłem się starannie przygotowywać. Dzień wcześniej wybierałem kilka opowieści, które mogłyby ją zaciekawić, kupiłem nawet podręcznik do nauki języka migowego, chociaż przy mnie użyli go tylko raz, kiedy Kasia była wyraźnie zdenerwowana, bo Paweł nie chciał spełnić jakiegoś jej polecenia. I to jej życzenie w jakiś sposób dotyczyło mnie. Kiedy zapytałem, o co chodzi, Paweł zbył to machnięciem ręki. Niezmiennie tuż po jej