Panie Grzegorzu! Ma pan gości.<br>Twardowski nie odpowiada nawet wzrokiem, uśmiech Frankera natychmiast gaśnie.<br>Za późno jednak na odwrót. Rzecz staje się o tyle trudna, że adiunkt znów nie wie, kogo w istocie prowadzi na odwiedziny do gabinetu lekarzy?<br>Twardowski bardzo posłu sznie daje się prowadzić, nie okazuje żadnego szczególnego zaciekawienia, nie zadaje pytań, jakby nie dosłyszał, kto przyszedł i kim są owi goście, o których mu wspomniano.<br>Franker znów nie bardzo w pełni jest pewien swej decyzji.<br>Kiedy otwiera drzwi od lekarskiego gabinetu, drżą mu ręce.<br>Pacjent Twardowski wchodzi z opuszczoną głową.<br>Idzie nie rozglądając się, nie dostrzegając nikogo, wprost