co fertyczniejsza studentka mu się nie oparła. Osobiście nie znałem człowieka. Wyciągnął w moją stronę swój kieliszek i powtórzył:<br>- Prosit! - uśmiechał się lekko szklanymi już oczami.<br>Podniosłem swój kieliszek i wychyliłem drugą setkę:<br>- Prosit.<br>- No i co, ten stary lis załatwił kolegę, nieprawdaż? - skierował wzrok na moją pracę magisterską, którą zaciskałem ciągle pod pachą. - No cóż, nie pierwszego i nie ostatniego. Ten chytry lis to potrafi tak załatwić, że myślisz, że to święty, że wszystko dla twojego dobra, ale cię wykołuje. Z kolegą też ten numer odegrał?<br>Kiedy milczałem, dodał:<br>- Widzę, że zgadłem, a mam nos w tych sprawach. Żeby ten