nie byle jakie autorytety zajęły się jego promowaniem. Bo dla wszystkich prawicowców był objawieniem. Zwłaszcza dla nas młodych, mających kłopoty z hormonami.<br>Przecież nagle my - frakcja chudych świętoszków, krościatych prawiczków, wstydliwych antykondomistów - dostawaliśmy to, o co modliliśmy się przez lata: faceta z doskonałą formacją intelektualną, który pokazywał, że nie jesteśmy zacofańcami, nie, my właśnie przezwyciężyliśmy już postmodernizm, my mamy rację: postpostmoderniści. Dziewczyny, weteranki adoracji najświętszego sakramentu bez odrobiny makijażu, liderki pielgrzymek z grubymi łydami, miłośniczki nocnych czuwań z zapuchniętymi oczyma, oazowiczki w za dużych swetrach i animatorki ruchów odnowy w rogowych okularach, nagle dostawały książkę marzeń, dostawały potwierdzenie, że lata wyrzeczeń