też mój niefortunny tym razem pedagog przewidzieć, że w związku z tymi rygorami jego śmierć przyniesie mi nie tylko ból, ale i, co tu ukrywać, ulgę... <br><gap reason="sampling"><br>Ojciec sam już nie został ze mną w kinie, ale tym jednym z pierwszych filmów dźwiękowych wprowadził mnie, na krótko przed naszym rozstaniem, w zaczarowany świat amerykańskiej, rozśpiewanej i roztańczonej komedii muzycznej lat trzydziestych, o którym ktoś kiedyś napisał, że był to okres ekranowego szczęścia. I chyba sporo prawdy w tym określeniu, skoro wychodziło się z kina po takiej "Paradzie miłości", czy "monte Carlo" z Jeanette Mac Donald, czy po późniejszych filmach z Fredem Asterem