Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
W końcu Wieśniewicz i ja wsiedliśmy do jednej łódki, zdjąwszy przedtem szaliki i swetry, bo nam się zrobiło gorąco. Antonella śmiała się i krzyczała coś do nas, ale z powodu chrzęstu karuzeli i muzyki nie słyszało się, co krzyczy. Po paru rotacjach musieliśmy do niej zejść, bo już ją zaczęto zaczepiać. Powłóczyliśmy się jeszcze potem trochę, kiedyśmy jednak błądząc tak natknęli się raptem na nasz samochód, bez słowa wsiedliśmy, uważając wieczór za zakończony. Zostałem odwieziony pod "Wandę". Tuśmy się pożegnali.
- Dziękuję za towarzystwo - rzekł Wieśniewicz. - I powodzenia!
- Powodzenia! Powodzenia! - odparłem. - To ja dziękuję.
W pokoju - nie rozpakowana walizka. Ale nie miałem
W końcu Wieśniewicz i ja wsiedliśmy do jednej łódki, zdjąwszy przedtem szaliki i swetry, bo nam się zrobiło gorąco. Antonella śmiała się i krzyczała coś do nas, ale z powodu chrzęstu karuzeli i muzyki nie słyszało się, co krzyczy. Po paru rotacjach musieliśmy do niej zejść, bo już ją zaczęto zaczepiać. Powłóczyliśmy się jeszcze potem trochę, kiedyśmy jednak błądząc tak natknęli się raptem na nasz samochód, bez słowa wsiedliśmy, uważając wieczór za zakończony. Zostałem odwieziony pod "Wandę". Tuśmy się pożegnali.<br>- Dziękuję za towarzystwo - rzekł Wieśniewicz. - I powodzenia!<br>- Powodzenia! Powodzenia! - odparłem. - To ja dziękuję.<br>W pokoju - nie rozpakowana walizka. Ale nie miałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego