arytmetyczne. Do tego stosik zeszytów. Zaczęli od tego, że oprócz dotychczasowych zajęć, Angus dostał drugą, mniej więcej taką samą porcję do liczenia po południu. Nadal chodzili razem na spacer, ale teraz wybierali jakieś miejsce w lesie lub na skraju, rozkładali przyniesiony koc i przez jakieś 3 - 4 godz., Angus liczył zadania, a ojciec nie wtrącał się, tylko sprawdzał, w międzyczasie czytając sobie książkę. Po paru dniach Angus uznał to za mało ciekawe, a bardzo niesprawiedliwe, a wtedy ojciec podwoił ilość zadań. Właściwie Angus już przedtem, na lekcjach domowych czuł się pokrzywdzony, bo nie tylko miał trudniejsze zadania, ale już wtedy ojciec