dał do ręki. Ja wiem, jak jest.<br>Mihaly siedział na piętach, po hindusku, u wejścia namiotu, podwiązane skrzydło falowało trącając go w plecy, ale na nic nie zważał, zapatrzony w swego bohatera.<br>- Jak ja ich wszystkich nienawidzę - leżąc z odrzuconą głową uderzał pięścią w ramę łóżka.<br>- Kogo?<br>- Tych, co czekają - zadarł brodę. - Tych z galerii. Już setki razy myślałem sobie: chcecie widowiska przejmującego grozą, wystarczy, żebym rozlał kanister benzyny i te wyschnięte deski zapłoną jak papier. Wąskie przejścia, oni by się zatratowali, gdyby im ogień zastąpił drogę, ja znam te głosy, wiem, jakby wyli... Niech pan spojrzy, impregnowane, wygrzane słońcem drewno