Kiedy je uchyliłem, mama nie podniosła na mnie wzroku zagłębiona w lekturze. Minąłem brata, grającego ów ragtime na pianinie i wyszedłem na balkon. Na dole, zamiast powozu ze stangretem Tomaszem na koźle stał już nowo nabyty, odkryty samochód marki Benz. Przy kierownicy pan Lisiecki, bardzo przeze mnie lubiany szofer ojca, zadarłszy głowę, uśmiechał się do mnie. Po drugiej stronie wozu, z nogą wspartą na wysokim stopniu, siostra rozmawiała z siedzącymi w głębi ojcem i macochą. Wracała widać z Ujazdowskiego Parku, bo trzymała pod pachą kijki, a w ręku kółka do gry zwanej "serso". Po chwili siostra odeszła ku bramie, a pan