nie brak dzieł godnych sympatii, podziwu i uznania, ale brak odpowiedniej atmosfery estetycznej, brak duchowego łącznika pomiędzy artyzmem wyższego stylu a ogółem, który coraz chętniej i łatwiej zadowala się lichymi surogatami, a coraz mniej dba o rzeczywistą sztukę. <br>Rozważania takie są czymś więcej niż wyrzekaniem na mydlarza, który nie tylko zadowala się tandetą, ale uważa ją za jedyną sztukę, z jaką warto wchodzić w kontakt. Mamy tu do czynienia z opisem nowej sytuacji kulturalnej, ważnej nie tylko z powodów socjologicznych, ważnej dla samej sztuki i jej twórców. Jednakże z krytyków młodopolskich to nie Matuszewski był tym, który sprawom owej nowej sytuacji