Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
W młodości komunizował, w jakiejś przybudówce kompartii, doszedł niby do funkcji, ale całym funkiem nie był. Przesiedział się na Świętym Krzyżu, za sprawki kryminalne. Przed samą wojną się ustatkował albo przyczaił.
- O, już wstaliście, dzień dobry, tamten pijany szczęśliwy, podpił sobie, pośpiewa, pokrzyczy, poweseli się, czas mu przyjemniej zleci - Hrehor zagadał z nieszczerym uśmiechem, jego oczy pozostały zimne.
- Pan czegoś chce od nas? - zapytał Jassmont chłodno.
- Zimno, no nie. Wiadomo, zima. Chcę i nie chcę. Przechodziłem, patrzę, myślę sobie, zajrzę, zobaczę, co dobrego u pana, drogi panie Janie, a tu przykry widok, zimno, ręce grabieją, panie Jassmont, palić porządnie należy, na
W młodości komunizował, w jakiejś przybudówce kompartii, doszedł niby do funkcji, ale całym funkiem nie był. Przesiedział się na Świętym Krzyżu, za sprawki kryminalne. Przed samą wojną się ustatkował albo przyczaił. <br>- O, już wstaliście, dzień dobry, tamten pijany szczęśliwy, podpił sobie, pośpiewa, pokrzyczy, poweseli się, czas mu przyjemniej zleci - Hrehor zagadał z nieszczerym uśmiechem, jego oczy pozostały zimne.<br>- Pan czegoś chce od nas? - zapytał Jassmont chłodno.<br>- Zimno, no nie. Wiadomo, zima. Chcę i nie chcę. Przechodziłem, patrzę, myślę sobie, zajrzę, zobaczę, co dobrego u pana, drogi panie Janie, a tu przykry widok, zimno, ręce grabieją, panie Jassmont, palić porządnie należy, na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego