księżycowego cyklu koryta obu życiodajnych rzek zastygły i nawet sępy przestały ponad tymi dolinami krążyć, ponieważ w suchym powietrzu i pod słoneczną spiekotą ścierwa zwierząt, zanim zdążyły rozłożyć się i zgnić, zasychały w kształtach prawie odcieleśnionych i pomarszczoną skórą obciągniętych szkieletów.<br>Lecz choć żywioły wód uległy tak okrutnemu wyniszczeniu, powolna zagłada życia na ziemi jeszcze bezwzględniej zagroziła istnieniu.<br>Jednego dnia, na krótko przed zmierzchem, który prawie natychmiast przemieniał się w noc - gdy Adam, jak zwykle z twarzą nieodgadnioną i pogrążony w myślach, siedział na płaskim jadeitowym głazie przed Jaskinią Wiatrów, niegdyś przewiewną, a teraz nazbyt duszną, aby można było wypoczywać i