Skurczona na jego końcu, leżąc, wydłubywałam zaprawę z następnej spoiny.<br>Wyszarpnęłam długi, poprzecznie wiążący kamień. Z nieco mniejszym wysiłkiem obruszyłam i wyjęłam dwa obok niego. Obdłubałam dookoła i wyciągnęłam dwa następne, a potem jeszcze jeden z głębi za nimi. Już chciałam odrzucić ten jeden za siebie, kiedy nagle coś mnie zaintrygowało. Wapień był jasny, miał różne szarobeżowe odcienie, a ten ostatni kamień był inny. Jedną stronę miał prawie czarną. W nędznym świetle kaganka zamarłam, nie wierząc własnym oczom i odczuciom.<br>Kamień był z jednej strony zabrudzony ziemią!<br>Z sercem w gardle, bez tchu, z zaciśniętymi w napięciu zębami, sięgnęłam ręką w