Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
noc bliska i nie ma żadnego schronienia w polach, chyba iść do lasu. - Zajazd na odludziu - ośmiela mnie Diego. - Nikt Siostry nie pozna. - A co mi to? - obruszam się, choć cała drżę. - Przeorysza nie jedzie za nami na osiołku. Nocujmy - mówię. Śmiał się Diego. To już potem pierwsza weszłam do zajazdu. A pies czarny na podwórzu bardzo się biesił. Ludzi dużo na ławach, piją i szumią jak bąki. Gospodarz wysoki, oczy rybie. Ja do niego: - Chcemy tu nocować. - Kto? - pyta. - Mój pan i ja. - Gdzie ten twój pan? - A już i Diego wchodzi. - 0 - pokazuję - mój pan! - i wiem że się
noc bliska i nie ma żadnego schronienia w polach, chyba iść do lasu. - Zajazd na odludziu - ośmiela mnie Diego. - Nikt Siostry nie pozna. - A co mi to? - obruszam się, choć cała drżę. - Przeorysza nie jedzie za nami na osiołku. Nocujmy - mówię. Śmiał się Diego. To już potem pierwsza weszłam do zajazdu. A pies czarny na podwórzu bardzo się biesił. Ludzi dużo na ławach, piją i szumią jak bąki. Gospodarz wysoki, oczy rybie. Ja do niego: - Chcemy tu nocować. - Kto? - pyta. - Mój pan i ja. - Gdzie ten twój pan? - A już i Diego wchodzi. - 0 - pokazuję - mój pan! - i wiem że się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego