w śmierć odchodziła, którą lud się karmił,<br>Policzki znał od wewnątrz, dystyngował usta<br>I trepakiem by nazwać one nóg słanianie,<br>Którym w "Marszu Żałobnym'' chełpił się Ujejski<br>Przy krokach boleściwych, kiedy Sadybianie<br>Szli żegnać swój ostatni Akropol podmiejski.<br>Pieszczoch z okien Zagłoby, lecz bez jego blagi<br>Przyznający żonie celność w zajzajerze,<br>Hela Noga w brokatach monarszej powagi,<br>Lolo - pierwszy raz z dykcją - klepiący pacierze.<br>Trzeba było rozgarnąć te spuszczone rzęsy<br>Paniuś z Klubów Rabatek, Mentorów z rozporkiem<br>Wiecznie <orig>rozkitwaszonym</> przez narad bezsensy,<br>Jak dźwignąć ludu poziom blokowym wieczorkiem.<br>A tu Ofelia płaczu rozpuszczała loki<br>I powietrze, co wzdęło szczawiową spódnicę,<br>Niosło