się tupotanie, w otwartych drzwiach pojawili się Jaśka, Zosia i Stach, zaśnieżeni, wysmagani wiatrem, przydźwigali ciężką <orig>szpałę</>, nasycony smołą podkład kolejowy, złożyli brzemię na polepie. Zdyszani otrzepywali śnieg z kufajek.<br>- Karauł postawili - opowiadała Jaśka. - Chodzi <orig>czubaryk</> na straży, z <orig>wintówką</> i <orig>sztykiem</>. Już myśleliśmy, że wrócimy z niczym. W śnieg zakopaliśmy się, w zaspę i leżymy... A tu księżyc! <orig>Czubaryk</> chodzi tam i nazad po nasypie. Chwała Bogu, zerwał się buran! Jak dmuchnęło, <orig>karauł</> <orig>podyrdał</> do budki przy moście, a my dobraliśmy się do <orig>szpały</>. Myślałam, że ducha wyzionę, tak ciężka, kiedy ciągnęliśmy ją po lodzie. A tu w dodatku końca