że lekarze ostrzegli ją przed tym wyjazdem: tropik mógł się okazać zabójczy dla jej nadwątlonego serca. I rzeczywiście - był zabójczy. Umarła na serce po niespełna dwu latach pobytu w Indiach. Tam też została pochowana gdzieś pod Kalkutą, w nikomu nie znanym dziś miejscu. Witold, całkowicie zdruzgotany tą śmiercią, przeżył ją zaledwie o kilka miesięcy. Umarł w Londynie. Stało się to tak nagle, że i jego nie zdążyłem już zobaczyć. A ciekawe by było spotkać się z człowiekiem, z którym nie łączyły mnie specjalnie miłe wspomnienia, kiedy mieszkaliśmy pod wspólnym dachem, a który po długich latach rozłąki, stał mi się kimś bliskim